,,Don’t touch the sleeping pills,
They messed with my head”
– Dlaczego mi nie powiedziałeś?
Głos Isabelli był cichy, ale słychać w
nim było oskarżenie. Kobieta leżała na swoim hotelowym łóżku i wpatrywała się w
nieskazitelnie biały sufit.
– O czym miałem ci powiedzieć?
– O tym, że Flo tak zareaguje na te
wspomnienia. Że będzie płakać.
– Iska, przecież mówiłem ci, że nie da
się wszystkiego przewidzieć. Nie mogłem wiedzieć, jak zareaguje Florence –
odparł, nieco rozdrażniony. – Nie znam wszystkich możliwych reakcji w
początkowej fazie leczenia, ale wiem, że ono działa. – Położył nacisk na ostatnie
słowo.
– A jeżeli jednak nie zadziała? Jeżeli
Flo jeszcze bardziej się od nas oddali? Jeżeli tym razem naprawdę stracimy ją
na zawsze? – zapytała zrozpaczona Isabella.
– Masz jakieś podstawy, by tak sądzić?
– Tak. dzisiaj opowiedziała mi wszystko
dokładnie, ale tylko do momentu zerwania z Jasonem. Potem nie chciała
odpowiadać na moje pytania i bez słowa wyszła z ogrodu. Tak, jakby… Jakby znowu
się przede mną zamknęła.
Po drugiej stronie telefonu zapadła
cisza.
– Jesteś tam jeszcze? – spytała blondynka.
– Tak. Jestem – odparł – Ja… Już nie
wiem. Miejmy nadzieję, że dzięki temu ją odzyskamy.
Isabella szybko pożegnała się z
mężczyzną, po czym odłożyła telefon na szafkę nocną. Przytknęła swoje dłonie do
twarzy i głęboko westchnęła. Wciąż miała gorące z emocji, których doświadczyła
podczas rozmowy z rudą, policzki. Kobieta zamknęła swoje oczy i zaczęła zadawać
sobie w myślach pytanie – to samo od trzech lat.
Dlaczego Florence opuściła zespół?
Blondynka jeszcze raz wróciła do
wydarzeń z ich ostatniego pobytu w Meksyku, po raz kolejny je analizując.
***
Florence
zaczynała powracać do życia.
Pod
jej oczami nie było już cieni i ruda coraz rzadziej chodziła niewyspana.
Koncerty znów zaczęły sprawiać jej przyjemność, co odczuwali również fani. To
wszystko dawało Isabelli nadzieję na to, że jej przyjaciółka powoli zaczyna
zapominać o swoim nieudanym związku z Jasonem Dalloway’em. Dlatego też, gdy
Florence And The Machine definitywnie zakończyli trasę koncertową, blondynka
znów zaproponowała wyjazd do Meksyku.
–
Nie możemy tym razem pojechać gdzieś indziej? Do Włoch? Albo do Chorwacji? –
zaproponowała wokalistka. Całe jej ciało spięło się, gdy tylko usłyszała
propozycję Isabelli.
–
Flo, nie możesz pozwolić, by przez tego dupka cały kraj źle ci się kojarzył!
Musimy tam pojechać, żebyś zastąpiła złe wspomnienia nowymi! – powiedziała z
mocą blondynka.
–
Isa, nie wiem, czy to jest dobry pomysł… – zaoponowała słabo.
–
To jest bardzo dobry pomysł, Flo. Zobaczysz, jeszcze będziesz mi za to
dziękować.
Pojechały
do tego samego hotelu, co niecały rok temu. Wzięły ten sam pokój, co niecały
rok temu. A już pierwszego wieczoru Isabella usiadła na swoim łóżku z butelką
wina – tą samą, którą zakupiła niecały rok temu i nie miała odwagi samotnie ją
otworzyć.
Florence
wyszła z przylegającej do pokoju łazienki. Była owinięta w sam ręcznik.
Skierowała się w stronę szafy i zaczęła szukać swojej piżamy, od czasu do czasu
klnąc pod nosem. Mokre włosy miała rozsypane na jej bladych, gładkich plecach.
–
Florence – zaczęła blondynka poważnym głosem. Przyjaciółka odwróciła się w jej
stronę i rzuciła jej pytające spojrzenie. – Musimy porozmawiać.
–
Coś się stało? – zapytała wokalistka. Poprawiła ręcznik, aby zakrywał nieco
więcej jej nagich ramion.
–
Nie. Ja po prostu…Po prostu muszę ci coś powiedzieć. Już długo zbieram się do
tego… – spuściła wzrok na butelkę wina. – Florence, ja cię…
Urwała,
spostrzegłszy, że rudej nie ma w pokoju. Zerwała się z łóżka i podbiegła do
otwartych na oścież drzwi pokoju, którymi przed chwilą wyszła jej przyjaciółka.
–
Florence! Florence! – wołała. Udało jej się zobaczyć tylko skrawek ręcznika,
którym owinięta była ruda.
Isabella
nie miała siły za nią biec. Wróciła do pokoju i rozpłakała się.
Następnego
dnia Florence niemal się nie odzywała. Siedziała przy stole, apatycznie
wpatrując się w talerz ze śniadaniem i nie odpowiadała na żadne pytanie
Isabelli.
–
Co się stało, Flo? Dlaczego jesteś taka milcząca? – zapytała w końcu blondynka,
nie mogąc znieść zachowania przyjaciółki.
–
Po prostu nie mam niczego ciekawego do powiedzenia – odparła, po czym wstała od
stołu.
Kobieta
zaczęła znikać na całe dnie. Isabella kilka razy znalazła ją na plaży, w
całkowicie przemokniętym ubraniu i palcami wbitymi w piasek. Po jakimś czasie
przestała jednak na to reagować. Nie wiedziała, jak ma pomóc Florence. Zaczęła
ograniczać się do płakania w poduszkę i przymuszania przyjaciółki do tego, żeby
coś zjadła.
Wyjazd
do Meksyku po raz kolejny stał się skutkiem cierpienia Isabelli. Blondynka nie
mogła patrzeć na to, jak ruda ponownie przeżywa załamanie nerwowe – tym razem z
niewiadomego powodu. Punktem kulminacyjnym był moment, w którym kobieta wróciła
do domu i znalazła Florence w kuchni, przygotowującą meksykańskie danie. Ruda
kroiła warzywa niemal na ślepo, przez co nóż kilka razy trafił w jej dłoń,
przecinając skórę. Gdy Isabella odebrała przyjaciółce narzędzia i zauważyła, że
jej ręka krwawi, usłyszała tylko:
–
Tak, jak całe moje serce.
Blondynka
myślała, że to wspomnienia Jasona, które były związane z Meksykiem, sprawiają,
że wokalistka przeżywała kolejne załamanie. Jednak, gdy kobiety wróciły do
Londynu, stan rudej nie poprawiał się. Isabella jeszcze kilka razy próbowała
porozmawiać z przyjaciółką, jednak za każdym razem, gdy przybierała poważny ton,
Florence wymigiwała się od rozmowy lub po prostu opuszczała pomieszczenie. Nie
pomagało wołanie, ani zatrzymywanie jej na siłę. Ruda, z tylko jej znanej
przyczyny, nie chciała z nią rozmawiać.
Po
kilkumiesięcznej przerwie zespół planował dać kilka pojedynczych koncertów, aby
oficjalnie zwieńczyć erę. Isabella obawiała się, że Florence odwoła je, chcąc skupić
się jedynie na nowym albumie i oczyszczeniu samej siebie. Ruda zadziwiła jednak
wszystkich, wyrażając chęć ponownego wkroczenia na scenę. Mimo wszystko
koncerty nie były takie, jak wcześniej. Wokalistka była przygaszona i
zamyślona, a jej kontakt z widownią był słabszy.
‒
Zrobimy sobie przerwę i Florence wszystko przejdzie ‒ mówił Chris, gdy razem z
Isą i Tomem siedzieli w kawiarni. Tego dnia miał odbyć się ostatni koncert
obecnej ery.
Która
stała się ostatnią. Zaraz, gdy cały zespół zszedł ze sceny, Florence
oświadczyła, że nie może tego dłużej ciągnąć. Postanowiła opuścić zespół. Zapowiedziała,
że następnego dnia wyjeżdża i nie chce, by ktokolwiek jej szukał.
Isabella
nie mogła znieść tej straty. Próbowała wyperswadować to kobiecie, przekonać ją,
by jednak została, jednak ta była nieugięta. Nie zwracała uwagi na łzy
blondynki, na jej błagania. Wyjechała, zostawiając przyjaciółkę w emocjonalnym
rozbiciu.
Mimo
próśb rudej, Isabella długo jej szukała, lecz nie umiała trafić na żaden trop,
który mógł ją do niej zaprowadzić. Florence wsiąknęła jak kamień w wodę.
Blondynka postanowiła pojechać do domu wokalistki w Londynie, by tam poszukać jakichś
wskazówek. Znalazła jednak tylko pokaźny plik kartek zapisanych gęstym pismem
rudej. Jak się okazało, były to piosenki ‒ zupełnie nowe, datowane na dwa czy
trzy tygodnie wcześniej. Wszystkie mówiły o tym samym ‒ braku akceptacji samego
siebie, miłości, która jest przekleństwem oraz wodzie, jako żywiole, który może
wybawić, ale także sprawić cierpienie.
***
Florence siedziała na mokrym piasku i
wpatrywała się w rozbijające się o kamienie morskie fale. W dali widać było
statki, które płynęły do pobliskiego portu. Ruda wyobrażała sobie, jak okręty
wpływają pomiędzy ostre skały i rozbijają się o nie. Jak drzazgi lecą w każdą
stronę, a marynarze uświadamiają sobie, że to ich ostatnie momenty życia.
To były statki, które skazane były na
stanie się wrakami. Tak samo, jak ona.
Kobieta położyła się na plaży i czuła,
jak wilgoć przenika jej ubrania. Nie było to jednak nieprzyjemne odczucie.
Zgięła swoje palce, pozwalając, by pod paznokcie dostał się piasek. Wzięła
głęboki wdech, rozkoszując się zapachem wybrzeża.
‒ Możesz mnie uratować… ‒ szeptała, patrząc
na morze. ‒ Albo możesz mnie zniszczyć…
Przez jej głowę z prędkością światła
przelatywały obrazy Isabelli. Pojawiały się za każdym razem, gdy patrzyła w fale,
w niebo, gdy zamykała oczy. Były wszędzie. Nie był to zbyt dobry znak, patrząc
się na to, jak bardzo unikała tego przez ostatnie trzy lata.
Mimo wszystko spokojnie zasnęła na plaży
‒ po raz pierwszy od długiego czasu bez pomocy tabletek nasennych.
******
Hej, kochani!
Mam nadzieję, że kolejny rozdział Was nie rozczarował. Druga część tego kręgu pojawi się pod koniec tygodnia.
J. M. xxx