środa, 3 sierpnia 2016

Chaos

,,Maybe I’ve always been more comfortable in chaos”

W przerwie pomiędzy trasami promującymi nowy album, Isabella i Florence postanowiły wybrać się na wakacje.
– Pojedźmy w jakieś egzotyczne miejsce – powiedziała z rozmarzeniem blondynka. Na kolanach trzymała mapę polityczną świata i analizowała ją z uwagą.
– Może Paragwaj? – zaproponowała Florence. Stała przed lustrem i sprawdzała, czy w ostatnio zakupionej sukience wygląda tak dobrze, jak wydawało jej się w przebieralni.
– Nie… – Isabella pokręciła głową. Jej palec z pomalowanym paznokciem wolno przesuwał się po papierze. – Wiem! Pojedźmy do Meksyku!
– Do Meksyku? Isa, chyba upadłaś na głowę – skrzywiła się ruda.
– Daj spokój, Flo. Będzie fajnie – wstała i podeszła do przyjaciółki. – Obiecuję ci to jako twoja Isa Machine. Pomyśl… Będziemy pić meksykańskie drinki, może trafimy na Święto Zmarłych…   
– No dobra, niech będzie już ten Meksyk – rzekła Florence, jednak jej głos świadczył o tym, że nie była jeszcze do końca przekonana do tego pomysłu. – Ale za to ty załatwiasz wszystkie sprawy związane z wyjazdem.
– Nie ma sprawy! – krzyknęła podekscytowana blondynka. – Zobaczysz, jeszcze będziesz m dziękować za ten wyjazd!
Ruszyła w stronę drzwi, aby udać się do swojego pokoju. Gdy była już w progu, na chwilę odwróciła się i rzuciła:
– Wyglądasz w tej sukience bardzo dobrze, Flo.
Ruda uśmiechnęła się pod nosem.

Już tydzień później siedziały w samolocie, który z ich rodzinnego Londynu kierował się w stronę Mexico.
– A nie mówiłam? A nie mówiłam, że wszystko załatwię? I to do tego jak! – mówiła zadowolona Isabella, wyglądając przez okno maszyny.
– Mówiłaś, mówiłaś – Florence z radością wpatrywała się w swoją szczęśliwą przyjaciółkę.
Od kiedy tylko ruda zgodziła się na wyjazd do Meksyku, Isabella tryskała radością. Była weselsza niż zawsze, cały czas się uśmiechała i wszystkim z zaaferowaniem opowiadała o ich zaplanowanych wakacjach. Również Florence, widząc rozemocjonowanie blondynki, coraz bardziej cieszyła się na ten wyjazd.

***
Hotel, w którym miały mieszkać, okazał się cudowny. Isabella i Florence od razu zachwyciły się nim, jego wnętrzem, jak i zewnętrzem, a przede wszystkim ogrodem, który się przy nim zajmował. Już pierwszego dnia zawitały do niego, zajmując jedną z ławek, która później miała stać się ich ławką.
Drugiego dnia, gdy przebywały w ogrodzie, zobaczyły ekipę filmową, która szła ulicą przed ich hotelem. Sponad liści krzewów widać było głowy ucharakteryzowanych aktorów, kamery razem z ich operatorami oraz mężczyznę w kamizelce z napisem ,,Reżyser” i jego pomocników.
– Niezłe z nich ciacha – powiedziała Isabella, przygryzając dolną wargę, a po chwili wybuchła perlistym śmiechem.
Florence musiała przyznać jej rację. Większość mężczyzn, która podążała za reżyserem, była naprawdę przystojna. Ruda zwróciła jednak szczególną uwagę tylko na jednego z nich. Jego czarna czupryna wyłoniła się zza krzewów, a zaraz po niej ukazała się piękna, męska twarz. Mężczyzna był opalony, o ciemnej oprawie oczu i wąskich ustach. Z ożywieniem rozmawiał z jednym ze swoich kolegów.
– Poczekaj, Isa – kobieta szybko wstała i zaczęła iść w stronę wyjścia z ogrodu, swoją nagłą decyzją wprawiając przyjaciółkę w osłupienie.

– Cześć – powiedziała nieco nieśmiało i podeszła do ciemnowłosego. Ten odwrócił się w jej stronę, otwierając usta, by coś powiedzieć, jednak gdy tylko ją zobaczył, zabrakło mu w płucach tlenu.
– Chciałam się zapytać, co kręcicie –  dodała Florence, zaskoczona milczeniem i wytrzeszczem oczu mężczyzny.
– Czy… Czy ty jesteś Florence Welch? – wykrztusił w końcu, w ogóle nie zwracając uwagi na jej poprzednie słowa.
– Tak – odpowiedziała, przez ułamek sekundy zastanawiając się, skąd ciemnowłosy zna jej imię i nazwisko. Dopiero po chwili przypomniała sobie, kim jest. – No tak, zapomniałam, że jestem sławna – mruknęła do siebie. Zauważyła, że już nie tylko przystojny szatyn wpatruje się w nią z wytrzeszczem gałek ocznych.
– Zapomniałaś? – krótko się zaśmiał. – Przecież… Przecież jesteś sławna. Od tylu lat.
– Wiem, że powinnam pamiętać – teatralnie wywróciła oczami. – Ale ponowię swoje pytanie: co kręcicie?
– Och, to będzie film o… – inny pomocnik reżysera, wysoki blondyn, z zaaferowaniem zbliżył się do Florence. Dopiero, gdy ciemnowłosy spiorunował go wzrokiem, ostudził się jego entuzjazm – O… o takich tam ludziach – dokończył.
– Tym ,,takim tam człowiekiem” jest Frida Kahlo – powiedział przystojny mężczyzna, z pogardą spoglądając na kolegę.
– Kręcicie film o Fridzie? O mój Boże! – wykrzyknęła Florence. Jej oczy zalśniły. – Czy mogłabym przeczytać scenariusz?
Mężczyzna ochoczo podbiegł do reżysera, po czym przyniósł kobiecie skrypt. Ruda chciwie zacisnęła na nim palce i zaczęła go czytać. Jej oczy szybko przesuwały się po tekście.
– A tak w ogóle, jestem Jason Dalloway – rzucił, niby od niechcenia, wyciągając przed siebie dłoń. Florence szybko uścisnęła ją, mrucząc swoje imię i nazwisko, po czym znów zaczęła czytać.
– Nie obraziłabyś się, gdybym zaproponował ci kawę? – zapytał.
– Nie zdziwiłbyś się, gdybym powiedział ci, że chciałam zaproponować ci to samo? – podniosła na niego wzrok, figlarnie unosząc jedną brew.

***
Isabella siedziała na swoim łóżku, nerwowo wpatrując się w drzwi wejściowe mijała już kolejna godzina, podczas której Florence nie było w hotelowym pokoju. Blondynka ostatni raz widziała ją w ogrodzie, z którego nagle wybiegła, by dołączyć do ekipy filmowej.
Kobieta spuściła wzrok na butelkę wina,, którą trzymała w ręce. Kupiła ją specjalnie na ten wieczór, aby wypiły ją razem z Florence i… porozmawiały. W głowie Isabelli już tworzyła się przemowa, którą miała przedstawić swojej przyjaciółce. Nie zdążyła jednak ułożyć jej całej, ponieważ drzwi do pomieszczenia gwałtownie się otworzyły. Do pokoju weszła ruda. Miała zaróżowione policzki i błyszczące oczy. Blondynka już wstawała z łóżka i otwierała usta, by coś powiedzieć, gdy Florence wykrztusiła:
– Chyba się zakochałam.
Tymi trzema słowami rozbiła świat Isabelli, wprowadzając do niego chaos.

***
Florence znów przymknęła oczy i zaczęła głęboko oddychać.
– Jak się czujesz? – zapytała cicho Isabella.
– A jak mam się czuć? To wszystko wróciło…Jason…
W jej wzroku widać było cierpienie. Zapewne oskarżała o nie blondynkę – w końcu to ona namówiła ją do przypomnienia sobie tego wszystkiego. Florence nie wiedziała jednak, że i Isabella od nowa przeżywa te wydarzenia – ze swojej perspektywy, równie bolesnej.
– Mów dalej, Florence. Mów, jeśli tylko możesz – szepnęła.
Ruda wzięła głęboki wdech i kontynuowała opowieść.      




*** 
Hej, kochani! 
Z lekkim opóźnieniem, ale dodaję kolejny rozdział. Druga część kręgu może nie zostać dodana do końca tygodnia, ale postaram się, by i to opóźnienie nie było zbyt duże. 
Wasza J. M. :*

2 komentarze:

  1. O nie! Znowu musiało wszystko wrócić?
    Isa chciała pomóc, nie sądziła, że taki będzie finał tego wszystkiego... no cóż. Nie pozostało mi nic innego jak życzyć im powodzenia.
    W ogóle, świetny pomysł z tym Meksykiem ;D Przyjaciółka była i bardzo sobie chwaliła te wakacje ;D hahaha.

    Pozdrawiam! :*
    ~ MonaVeerax3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, powodzenie im się przyda. Choć finał jeszcze nie nadszedł... to dopiero początek ,,terapii" Isy ;)
      Również pozdrawiam! J. M.

      Usuń