wtorek, 30 sierpnia 2016

Tabletki nasenne

,,Don’t touch the sleeping pills,
They messed with my head”

– Dlaczego mi nie powiedziałeś?
Głos Isabelli był cichy, ale słychać w nim było oskarżenie. Kobieta leżała na swoim hotelowym łóżku i wpatrywała się w nieskazitelnie biały sufit.
– O czym miałem ci powiedzieć?
– O tym, że Flo tak zareaguje na te wspomnienia. Że będzie płakać.
– Iska, przecież mówiłem ci, że nie da się wszystkiego przewidzieć. Nie mogłem wiedzieć, jak zareaguje Florence – odparł, nieco rozdrażniony. – Nie znam wszystkich możliwych reakcji w początkowej fazie leczenia, ale wiem, że ono działa. – Położył nacisk na ostatnie słowo.
– A jeżeli jednak nie zadziała? Jeżeli Flo jeszcze bardziej się od nas oddali? Jeżeli tym razem naprawdę stracimy ją na zawsze? – zapytała zrozpaczona Isabella.
– Masz jakieś podstawy, by tak sądzić?
– Tak. dzisiaj opowiedziała mi wszystko dokładnie, ale tylko do momentu zerwania z Jasonem. Potem nie chciała odpowiadać na moje pytania i bez słowa wyszła z ogrodu. Tak, jakby… Jakby znowu się przede mną zamknęła.
Po drugiej stronie telefonu zapadła cisza.
– Jesteś tam jeszcze? – spytała blondynka.
– Tak. Jestem – odparł – Ja… Już nie wiem. Miejmy nadzieję, że dzięki temu ją odzyskamy.
Isabella szybko pożegnała się z mężczyzną, po czym odłożyła telefon na szafkę nocną. Przytknęła swoje dłonie do twarzy i głęboko westchnęła. Wciąż miała gorące z emocji, których doświadczyła podczas rozmowy z rudą, policzki. Kobieta zamknęła swoje oczy i zaczęła zadawać sobie w myślach pytanie – to samo od trzech lat.
Dlaczego Florence opuściła zespół?
Blondynka jeszcze raz wróciła do wydarzeń z ich ostatniego pobytu w Meksyku, po raz kolejny je analizując.

***
Florence zaczynała powracać do życia.
Pod jej oczami nie było już cieni i ruda coraz rzadziej chodziła niewyspana. Koncerty znów zaczęły sprawiać jej przyjemność, co odczuwali również fani. To wszystko dawało Isabelli nadzieję na to, że jej przyjaciółka powoli zaczyna zapominać o swoim nieudanym związku z Jasonem Dalloway’em. Dlatego też, gdy Florence And The Machine definitywnie zakończyli trasę koncertową, blondynka znów zaproponowała wyjazd do Meksyku.
– Nie możemy tym razem pojechać gdzieś indziej? Do Włoch? Albo do Chorwacji? – zaproponowała wokalistka. Całe jej ciało spięło się, gdy tylko usłyszała propozycję Isabelli.
– Flo, nie możesz pozwolić, by przez tego dupka cały kraj źle ci się kojarzył! Musimy tam pojechać, żebyś zastąpiła złe wspomnienia nowymi! – powiedziała z mocą blondynka.
– Isa, nie wiem, czy to jest dobry pomysł… – zaoponowała słabo.
– To jest bardzo dobry pomysł, Flo. Zobaczysz, jeszcze będziesz mi za to dziękować.

Pojechały do tego samego hotelu, co niecały rok temu. Wzięły ten sam pokój, co niecały rok temu. A już pierwszego wieczoru Isabella usiadła na swoim łóżku z butelką wina – tą samą, którą zakupiła niecały rok temu i nie miała odwagi samotnie ją otworzyć.
Florence wyszła z przylegającej do pokoju łazienki. Była owinięta w sam ręcznik. Skierowała się w stronę szafy i zaczęła szukać swojej piżamy, od czasu do czasu klnąc pod nosem. Mokre włosy miała rozsypane na jej bladych, gładkich plecach.
– Florence – zaczęła blondynka poważnym głosem. Przyjaciółka odwróciła się w jej stronę i rzuciła jej pytające spojrzenie. – Musimy porozmawiać.
– Coś się stało? – zapytała wokalistka. Poprawiła ręcznik, aby zakrywał nieco więcej jej nagich ramion.
– Nie. Ja po prostu…Po prostu muszę ci coś powiedzieć. Już długo zbieram się do tego… – spuściła wzrok na butelkę wina. – Florence, ja cię…
Urwała, spostrzegłszy, że rudej nie ma w pokoju. Zerwała się z łóżka i podbiegła do otwartych na oścież drzwi pokoju, którymi przed chwilą wyszła jej przyjaciółka.
– Florence! Florence! – wołała. Udało jej się zobaczyć tylko skrawek ręcznika, którym owinięta była ruda.
Isabella nie miała siły za nią biec. Wróciła do pokoju i rozpłakała się.

Następnego dnia Florence niemal się nie odzywała. Siedziała przy stole, apatycznie wpatrując się w talerz ze śniadaniem i nie odpowiadała na żadne pytanie Isabelli.
– Co się stało, Flo? Dlaczego jesteś taka milcząca? – zapytała w końcu blondynka, nie mogąc znieść zachowania przyjaciółki.
– Po prostu nie mam niczego ciekawego do powiedzenia – odparła, po czym wstała od stołu.
Kobieta zaczęła znikać na całe dnie. Isabella kilka razy znalazła ją na plaży, w całkowicie przemokniętym ubraniu i palcami wbitymi w piasek. Po jakimś czasie przestała jednak na to reagować. Nie wiedziała, jak ma pomóc Florence. Zaczęła ograniczać się do płakania w poduszkę i przymuszania przyjaciółki do tego, żeby coś zjadła.
Wyjazd do Meksyku po raz kolejny stał się skutkiem cierpienia Isabelli. Blondynka nie mogła patrzeć na to, jak ruda ponownie przeżywa załamanie nerwowe – tym razem z niewiadomego powodu. Punktem kulminacyjnym był moment, w którym kobieta wróciła do domu i znalazła Florence w kuchni, przygotowującą meksykańskie danie. Ruda kroiła warzywa niemal na ślepo, przez co nóż kilka razy trafił w jej dłoń, przecinając skórę. Gdy Isabella odebrała przyjaciółce narzędzia i zauważyła, że jej ręka krwawi, usłyszała tylko:
– Tak, jak całe moje serce.

Blondynka myślała, że to wspomnienia Jasona, które były związane z Meksykiem, sprawiają, że wokalistka przeżywała kolejne załamanie. Jednak, gdy kobiety wróciły do Londynu, stan rudej nie poprawiał się. Isabella jeszcze kilka razy próbowała porozmawiać z przyjaciółką, jednak za każdym razem, gdy przybierała poważny ton, Florence wymigiwała się od rozmowy lub po prostu opuszczała pomieszczenie. Nie pomagało wołanie, ani zatrzymywanie jej na siłę. Ruda, z tylko jej znanej przyczyny, nie chciała z nią rozmawiać.
Po kilkumiesięcznej przerwie zespół planował dać kilka pojedynczych koncertów, aby oficjalnie zwieńczyć erę. Isabella obawiała się, że Florence odwoła je, chcąc skupić się jedynie na nowym albumie i oczyszczeniu samej siebie. Ruda zadziwiła jednak wszystkich, wyrażając chęć ponownego wkroczenia na scenę. Mimo wszystko koncerty nie były takie, jak wcześniej. Wokalistka była przygaszona i zamyślona, a jej kontakt z widownią był słabszy.    
‒ Zrobimy sobie przerwę i Florence wszystko przejdzie ‒ mówił Chris, gdy razem z Isą i Tomem siedzieli w kawiarni. Tego dnia miał odbyć się ostatni koncert obecnej ery.
Która stała się ostatnią. Zaraz, gdy cały zespół zszedł ze sceny, Florence oświadczyła, że nie może tego dłużej ciągnąć. Postanowiła opuścić zespół. Zapowiedziała, że następnego dnia wyjeżdża i nie chce, by ktokolwiek jej szukał.
Isabella nie mogła znieść tej straty. Próbowała wyperswadować to kobiecie, przekonać ją, by jednak została, jednak ta była nieugięta. Nie zwracała uwagi na łzy blondynki, na jej błagania. Wyjechała, zostawiając przyjaciółkę w emocjonalnym rozbiciu.
Mimo próśb rudej, Isabella długo jej szukała, lecz nie umiała trafić na żaden trop, który mógł ją do niej zaprowadzić. Florence wsiąknęła jak kamień w wodę. Blondynka postanowiła pojechać do domu wokalistki w Londynie, by tam poszukać jakichś wskazówek. Znalazła jednak tylko pokaźny plik kartek zapisanych gęstym pismem rudej. Jak się okazało, były to piosenki ‒ zupełnie nowe, datowane na dwa czy trzy tygodnie wcześniej. Wszystkie mówiły o tym samym ‒ braku akceptacji samego siebie, miłości, która jest przekleństwem oraz wodzie, jako żywiole, który może wybawić, ale także sprawić cierpienie.

***
Florence siedziała na mokrym piasku i wpatrywała się w rozbijające się o kamienie morskie fale. W dali widać było statki, które płynęły do pobliskiego portu. Ruda wyobrażała sobie, jak okręty wpływają pomiędzy ostre skały i rozbijają się o nie. Jak drzazgi lecą w każdą stronę, a marynarze uświadamiają sobie, że to ich ostatnie momenty życia.
To były statki, które skazane były na stanie się wrakami. Tak samo, jak ona.
Kobieta położyła się na plaży i czuła, jak wilgoć przenika jej ubrania. Nie było to jednak nieprzyjemne odczucie. Zgięła swoje palce, pozwalając, by pod paznokcie dostał się piasek. Wzięła głęboki wdech, rozkoszując się zapachem wybrzeża.
‒ Możesz mnie uratować… ‒ szeptała, patrząc na morze. ‒ Albo możesz mnie zniszczyć…
Przez jej głowę z prędkością światła przelatywały obrazy Isabelli. Pojawiały się za każdym razem, gdy patrzyła w fale, w niebo, gdy zamykała oczy. Były wszędzie. Nie był to zbyt dobry znak, patrząc się na to, jak bardzo unikała tego przez ostatnie trzy lata.

Mimo wszystko spokojnie zasnęła na plaży ‒ po raz pierwszy od długiego czasu bez pomocy tabletek nasennych.



****** 
Hej, kochani! 
Mam nadzieję, że kolejny rozdział Was nie rozczarował. Druga część tego kręgu pojawi się pod koniec tygodnia. 
J. M. xxx

    

czwartek, 11 sierpnia 2016

Sztormy

,, And I was on the island and you were there too,
But somehow through the storm I couldn’t get to you”

Znajomość Florence i Jasona nie skończyła się na jednej kawie. Nie skończyła się także na kolejnej kawie, ani na jeszcze kolejnej.
– Kiedy wyjeżdżasz z Meksyku? – zapytał Dalloway, gdy razem z kobietą siedzieli nad morzem. Słone fale obmywały ich stopy, a palce zapadały się w miękkim piasku.
– Za trzy dni – odpowiedziała, wpatrując się w dal.
– Czyli mamy niewiele czasu – mruknął.
– Będziemy mieli tyle czasu, ile tylko będziemy chcieli. Jeżeli tylko… nie poprzestaniemy na tym wyjeździe – powiedziała z wahaniem. Zerknęła na Jasona, by sprawdzić, jak zareagował na jej słowa – dość odważne, jak na to, że znali się kilka dni.
– Byłbym zaszczycony – wykrztusił po chwili milczenia.
– Czym? Czym miałbyś być zaszczycony? – zapytała.
– Ja… po prostu pracuję w filmie. A ty… Zna cię cały świat, jesteś sławna… – jąkał się. Spuścił wzrok i pokręcił głową. Florence pomyślała, że nigdy nie wyglądał bardziej uroczo.
– To, że jestem sławna, nie znaczy, że nie jestem taka, jak inne kobiety. Nie potrzebuję osób z wyższych sfer, aby być szczęśliwą – uśmiechnęła się nieśmiało.

***
Namiętność pomiędzy Florence i Jasonem wybuchła niczym podpalona benzyna. Do końca pobytu rudej w Meksyku spotykali się codziennie. Każdego wieczoru Isabella wysłuchiwała peanów na cześć nowego mężczyzny jej przyjaciółki, próbując jednocześnie pozbierać swoje niedawno zniszczone życie.
Sielanka nie trwała jednak zbyt długo.
Komplikacje zaczęły się w momencie, w którym kobiety wróciły do Londynu, a Dalloway został w Meksyku. Mimo częstych konferencji telefonicznych, Florence bardzo tęskniła za Jasonem. Ten jednak przez przynajmniej kolejny miesiąc miał uczestniczyć w zdjęciach do filmu o Fridzie Kahlo.
– Jason, nie mógłbyś przyjechać chociaż na jeden dzień? – pytała ruda, gdy przemieszczała się z miasta do miasta swoim tourbusem.
– Nie mogę, jestem zajęty – odpowiadał, pijąc drinka razem z kadrą filmową. – A może ty przyjechałabyś do nas… To znaczy, do mnie na trochę?
– Ja też nie mogę, właśnie jadę na koncert do Sheffield – mówiła ze zrezygnowaniem.
– A jutro? Na pewno znajdziesz chwilkę czasu, by przyjechać do Meksyku.
– Nie mogę, naprawdę nie mogę – niemal płakała, a każdy członek zespołu patrzył się na nią ze szczerym współczuciem. – Jutro mam kolejny koncert.

Miesiąc mijał, a Florence coraz bardziej ochoczo skreślała dni w swoim kalendarzu, by w końcu dotrzeć do momentu, w którym Jason miał powrócić z Meksyku do Wielkiej Brytanii. Ruda była tym wydarzeniem bardzo podekscytowana. Isa nie mogła nie uśmiechać się, widząc radość bijącą od jej przyjaciółki, jednak wewnętrznie wciąż czuła rozbita.
Trzy godziny przed planowanym powrotem Dalloway’a do jego ojczyzny, Florence usłyszała, że jej telefon dzwoni. Szybko wyjęła go z torebki i ze zdziwieniem odkryła, że na wyświetlaczu pojawiło się imię jej mężczyzny, który już dawno powinien przebywać w samolocie.
– Haj, Jason – powitała go radośnie. – Czy wasz samolot ma opóźnienie? Powinniście już przecież lecieć.
– Nie… – powiedział z lekkim zmieszaniem. – Właściwie, my w ogóle nie będziemy lecieć tym samolotem.
– Dlaczego? Stało się coś złego? – zapytała nerwowo.
– Tak. Zdjęcia nie zakończyły się dzisiaj. Na razie zostajemy w Meksyku jeszcze dwa tygodnie, ale reżyser powiedział, że ten okres może się wydłużyć. Naprawdę cię przepraszam, ale…
Florence bez słowa rozłączyła się i usiadła na swoim dużym łóżku. Z jej gardła wyrwał się cichy szloch, który mimo wszystko usłyszała Isabella z pokoju obok. Blondynka delikatnie zapukała w drzwi pomieszczenia, a już po chwili siedziała obok niej i mocno ją obejmowała. Cicho pytała, co się stało, jednocześnie lekko kołysząc ją w ramionach. Z urywanych słów, które wypływały z wszechmogącego gardła rudej, Isabella wywnioskowała, że Jason znów ją skrzywdził
– Nie przejmuj się nim – wyszeptała.
– Jak mam się nie przejmować, skoro go kocham? Jedyne, czego teraz chcę, to by przy mnie był – szlochała, a jej słowa niebezpiecznie przypominały blondynce kwestie bohaterek książkowych, które umierają z miłości.
– Na pewno za niedługo się z nim zobaczysz – obiecała.

Jej obietnica spełniła się niecałe trzy tygodnie później.
Zdjęcia do filmu o Fridzie zostały zakończone i Jason Dalloway powrócił do Bath, gdzie mieścił się jego dom. Florence od razu rzuciła wszystko, zaniechując nagrywanie nowej piosenki, i pojechała do niego, aby się z nim spotkać.
– Jason! – Ruda wpadła w jego ramiona zaraz po wejściu do domu. – Tak bardzo za tobą tęskniłam!
– Ja też za tobą tęskniłem, Flo –szepnął i schował twarz w jej włosach – Nie mogłem doczekać się momentu, w którym skończymy zdjęcia.
Po czułej nocy spędzonej w Bath, kobieta musiała wrócić do Londynu. Dalloway niechętnie zgodził się, by go opuściła, jednak sam nie wyrażał chęci wyjazdu do stolicy, tłumacząc się służbowymi sprawami.

***
Przez pół roku żyli w rozjazdach, rezygnując z chwili relaksu dla podróży do ukochanej osoby. Jason wyjechał do Gruzji, by kręcić kolejny film, zaś Florence odbywała tournée po Ameryce Północnej. Dalloway rzadko ją odwiedzał – to raczej ona, po wyczerpującym secie i o suchym gardle wsiadała do samolotu, by choć go zobaczyć. Isabelli wcale a wcale się to nie podobało, bo choć jej życie wciąż było kupką gruzu, żywot jej przyjaciółki martwił ją bardziej od swojego. Pod oczami rudej coraz częściej pojawiały się cienie, które coraz trudniej było zatuszować. Telefony Dalloway’a były coraz częstsze, a jednocześnie coraz bardziej napastliwe. Mężczyzna niemal żądał od Florence, by przyleciała do niego, a gdy ona protestowała, tłumacząc się zmęczeniem, zarzucał jej, że już go nie kocha. Chciał, aby się zmieniła – na taką, która zawsze będzie miała dla niego czas. Na taką, która będzie na każde jego skinienie. Jason zasiał w jej głowie myśl, że nie jest wystarczająco dobra. Że musi się zmienić.
– Kocham go… Wiesz, że go kocham, prawda? – płakała ruda, siedząc w hotelowym pokoju. Po raz pierwszy od wielu dni zdarzyło się, że miała czas, by chwilę odpocząć i przestać ukrywać emocje.
– Wiem, że go kochasz. I to jest w tym najgorsze – westchnęła Isabella.
– Dlaczego to jest najgorsze? – wyszlochała.
– Bo ta miłość cię niszczy. Nie widzisz tego? Jesteś cieniem człowieka! Nie wierzysz w siebie! Poświęcasz się dla dupka, któremu najpewniej w ogóle nie zależy na tobie. Bo jaki mężczyzna kocha w taki sposób? Jaki mężczyzna w ogóle nie liczy się ze zdaniem, a przede wszystkim zdrowiem osoby, którą kocha? – Blondynka potrząsnęła swoimi włosami i uklęknęła przed zapłakaną kobietą. – Jak możesz tego nie widzieć?

***
– Co było dalej, to już sama dobrze wiesz – szepnęła Florence. Wyprostowała się i nieco oddaliła od byłej przyjaciółki, jednocześnie wciąż siedząc na ławce.
– Wiem, że zerwałaś z Jasonem, a on niemal cię pobił. Wiem, że po tym wydarzeniu wyglądałaś lepiej i, przede wszystkim, czułaś się lepiej. Więc dlaczego, do cholery jasnej – głos Isabelli niebezpiecznie zbliżył się do krzyku – po kilku miesiącach znów się załamałaś?! Dlaczego, gdy pojechałyśmy do Meksyku, zaczęłaś tak dziwnie się zachowywać? Czy wtedy spotkałaś się z nim znowu? I dlaczego po kilku koncertach obwieściłaś, że to koniec… że to koniec nas? – w oczach kobiety zalśniły łzy, gdy po raz pierwszy od trzech lat tak wyraziła się o ich starym zespole – jakby dalej uważała się za jego członka.
Ruda drgnęła, gdy usłyszała słowa Isabelli, jednak nie odpowiedziała na żadne z jej pytań.
– Nie muszę ci o tym mówić.
– Właśnie, że musisz.
Blondynka chwyciła ją za nadgarstek, jednak Florence już wstawała z ławki. Wyplątała dłoń z jej uścisku i skierowała się do wyjścia z ogrodu – tak gwałtownie, jak cztery lata temu. Tym razem miała jednak zamiar skierować się w stronę wybrzeża, by wszystko spokojnie przemyśleć. Gdy wychodziła na drogę, znów wydawało jej się, że widzi czyjąś głowę pomiędzy roślinami.
Isabella zaś wciąż siedziała na ławce niczym skamieniała. Łzy płynęły po jej policzkach.
– Nie mówiłeś mi, że to będzie boleć aż tak bardzo – szepnęła.    



****** 
Hej, kochani! 
Cóż... opóźnienie było całkiem spore, jednak czasem wydaje mi się, że w wakacje, paradoksalnie, mam mniej czasu niż w roku szkolnym. Dlatego też krąg trzeci najpewniej nie zostanie opublikowany wcześniej, niż w tygodniu 29.08-4.09. 
Życzę udanej reszty wakacji! J. M. :*


środa, 3 sierpnia 2016

Chaos

,,Maybe I’ve always been more comfortable in chaos”

W przerwie pomiędzy trasami promującymi nowy album, Isabella i Florence postanowiły wybrać się na wakacje.
– Pojedźmy w jakieś egzotyczne miejsce – powiedziała z rozmarzeniem blondynka. Na kolanach trzymała mapę polityczną świata i analizowała ją z uwagą.
– Może Paragwaj? – zaproponowała Florence. Stała przed lustrem i sprawdzała, czy w ostatnio zakupionej sukience wygląda tak dobrze, jak wydawało jej się w przebieralni.
– Nie… – Isabella pokręciła głową. Jej palec z pomalowanym paznokciem wolno przesuwał się po papierze. – Wiem! Pojedźmy do Meksyku!
– Do Meksyku? Isa, chyba upadłaś na głowę – skrzywiła się ruda.
– Daj spokój, Flo. Będzie fajnie – wstała i podeszła do przyjaciółki. – Obiecuję ci to jako twoja Isa Machine. Pomyśl… Będziemy pić meksykańskie drinki, może trafimy na Święto Zmarłych…   
– No dobra, niech będzie już ten Meksyk – rzekła Florence, jednak jej głos świadczył o tym, że nie była jeszcze do końca przekonana do tego pomysłu. – Ale za to ty załatwiasz wszystkie sprawy związane z wyjazdem.
– Nie ma sprawy! – krzyknęła podekscytowana blondynka. – Zobaczysz, jeszcze będziesz m dziękować za ten wyjazd!
Ruszyła w stronę drzwi, aby udać się do swojego pokoju. Gdy była już w progu, na chwilę odwróciła się i rzuciła:
– Wyglądasz w tej sukience bardzo dobrze, Flo.
Ruda uśmiechnęła się pod nosem.

Już tydzień później siedziały w samolocie, który z ich rodzinnego Londynu kierował się w stronę Mexico.
– A nie mówiłam? A nie mówiłam, że wszystko załatwię? I to do tego jak! – mówiła zadowolona Isabella, wyglądając przez okno maszyny.
– Mówiłaś, mówiłaś – Florence z radością wpatrywała się w swoją szczęśliwą przyjaciółkę.
Od kiedy tylko ruda zgodziła się na wyjazd do Meksyku, Isabella tryskała radością. Była weselsza niż zawsze, cały czas się uśmiechała i wszystkim z zaaferowaniem opowiadała o ich zaplanowanych wakacjach. Również Florence, widząc rozemocjonowanie blondynki, coraz bardziej cieszyła się na ten wyjazd.

***
Hotel, w którym miały mieszkać, okazał się cudowny. Isabella i Florence od razu zachwyciły się nim, jego wnętrzem, jak i zewnętrzem, a przede wszystkim ogrodem, który się przy nim zajmował. Już pierwszego dnia zawitały do niego, zajmując jedną z ławek, która później miała stać się ich ławką.
Drugiego dnia, gdy przebywały w ogrodzie, zobaczyły ekipę filmową, która szła ulicą przed ich hotelem. Sponad liści krzewów widać było głowy ucharakteryzowanych aktorów, kamery razem z ich operatorami oraz mężczyznę w kamizelce z napisem ,,Reżyser” i jego pomocników.
– Niezłe z nich ciacha – powiedziała Isabella, przygryzając dolną wargę, a po chwili wybuchła perlistym śmiechem.
Florence musiała przyznać jej rację. Większość mężczyzn, która podążała za reżyserem, była naprawdę przystojna. Ruda zwróciła jednak szczególną uwagę tylko na jednego z nich. Jego czarna czupryna wyłoniła się zza krzewów, a zaraz po niej ukazała się piękna, męska twarz. Mężczyzna był opalony, o ciemnej oprawie oczu i wąskich ustach. Z ożywieniem rozmawiał z jednym ze swoich kolegów.
– Poczekaj, Isa – kobieta szybko wstała i zaczęła iść w stronę wyjścia z ogrodu, swoją nagłą decyzją wprawiając przyjaciółkę w osłupienie.

– Cześć – powiedziała nieco nieśmiało i podeszła do ciemnowłosego. Ten odwrócił się w jej stronę, otwierając usta, by coś powiedzieć, jednak gdy tylko ją zobaczył, zabrakło mu w płucach tlenu.
– Chciałam się zapytać, co kręcicie –  dodała Florence, zaskoczona milczeniem i wytrzeszczem oczu mężczyzny.
– Czy… Czy ty jesteś Florence Welch? – wykrztusił w końcu, w ogóle nie zwracając uwagi na jej poprzednie słowa.
– Tak – odpowiedziała, przez ułamek sekundy zastanawiając się, skąd ciemnowłosy zna jej imię i nazwisko. Dopiero po chwili przypomniała sobie, kim jest. – No tak, zapomniałam, że jestem sławna – mruknęła do siebie. Zauważyła, że już nie tylko przystojny szatyn wpatruje się w nią z wytrzeszczem gałek ocznych.
– Zapomniałaś? – krótko się zaśmiał. – Przecież… Przecież jesteś sławna. Od tylu lat.
– Wiem, że powinnam pamiętać – teatralnie wywróciła oczami. – Ale ponowię swoje pytanie: co kręcicie?
– Och, to będzie film o… – inny pomocnik reżysera, wysoki blondyn, z zaaferowaniem zbliżył się do Florence. Dopiero, gdy ciemnowłosy spiorunował go wzrokiem, ostudził się jego entuzjazm – O… o takich tam ludziach – dokończył.
– Tym ,,takim tam człowiekiem” jest Frida Kahlo – powiedział przystojny mężczyzna, z pogardą spoglądając na kolegę.
– Kręcicie film o Fridzie? O mój Boże! – wykrzyknęła Florence. Jej oczy zalśniły. – Czy mogłabym przeczytać scenariusz?
Mężczyzna ochoczo podbiegł do reżysera, po czym przyniósł kobiecie skrypt. Ruda chciwie zacisnęła na nim palce i zaczęła go czytać. Jej oczy szybko przesuwały się po tekście.
– A tak w ogóle, jestem Jason Dalloway – rzucił, niby od niechcenia, wyciągając przed siebie dłoń. Florence szybko uścisnęła ją, mrucząc swoje imię i nazwisko, po czym znów zaczęła czytać.
– Nie obraziłabyś się, gdybym zaproponował ci kawę? – zapytał.
– Nie zdziwiłbyś się, gdybym powiedział ci, że chciałam zaproponować ci to samo? – podniosła na niego wzrok, figlarnie unosząc jedną brew.

***
Isabella siedziała na swoim łóżku, nerwowo wpatrując się w drzwi wejściowe mijała już kolejna godzina, podczas której Florence nie było w hotelowym pokoju. Blondynka ostatni raz widziała ją w ogrodzie, z którego nagle wybiegła, by dołączyć do ekipy filmowej.
Kobieta spuściła wzrok na butelkę wina,, którą trzymała w ręce. Kupiła ją specjalnie na ten wieczór, aby wypiły ją razem z Florence i… porozmawiały. W głowie Isabelli już tworzyła się przemowa, którą miała przedstawić swojej przyjaciółce. Nie zdążyła jednak ułożyć jej całej, ponieważ drzwi do pomieszczenia gwałtownie się otworzyły. Do pokoju weszła ruda. Miała zaróżowione policzki i błyszczące oczy. Blondynka już wstawała z łóżka i otwierała usta, by coś powiedzieć, gdy Florence wykrztusiła:
– Chyba się zakochałam.
Tymi trzema słowami rozbiła świat Isabelli, wprowadzając do niego chaos.

***
Florence znów przymknęła oczy i zaczęła głęboko oddychać.
– Jak się czujesz? – zapytała cicho Isabella.
– A jak mam się czuć? To wszystko wróciło…Jason…
W jej wzroku widać było cierpienie. Zapewne oskarżała o nie blondynkę – w końcu to ona namówiła ją do przypomnienia sobie tego wszystkiego. Florence nie wiedziała jednak, że i Isabella od nowa przeżywa te wydarzenia – ze swojej perspektywy, równie bolesnej.
– Mów dalej, Florence. Mów, jeśli tylko możesz – szepnęła.
Ruda wzięła głęboki wdech i kontynuowała opowieść.      




*** 
Hej, kochani! 
Z lekkim opóźnieniem, ale dodaję kolejny rozdział. Druga część kręgu może nie zostać dodana do końca tygodnia, ale postaram się, by i to opóźnienie nie było zbyt duże. 
Wasza J. M. :*