środa, 13 lipca 2016

Cała moja dusza

,,To let me dangle at cruel angle
Oh, my feet don’t touch the floor”
                                 
‒ Isabella.
Szept Florence poniósł się po korytarzu, odbijając od białych ścian. Blondynka wciąż wpatrywała się w kobietę, z tym samym, pustym wyrazem. Nie wyrażała żadnych emocji ani nie mówiła. To wszystko sprawiało, że ruda wciąż nie miała czym oddychać. Bała się, że gdy weźmie wdech, Isabella ‒ stojąca na korytarzu niczym Statua Wolności ‒ rozpłynie się i okaże się, że była ona tylko i wyłącznie halucynacją.
‒ Florence ‒ jej drobne wargi ułożyły się w tak dawno niewypowiedziane imię. Dopiero, gdy opuściło ono jej usta, ruda miała siłę, by wziąć kolejny wdech, który palił ją w płuca.
‒ Isabella ‒ wyszeptała ponownie ‒ Jesteś prawdziwa? ‒ zapytała, robiąc drobny krok w jej stronę.
‒ Tak. Dlaczego miałabym nie być prawdziwa? ‒ dopiero teraz wyraz jej twarzy się zmienił. Wyrażał zdziwienia słowami Florence.
‒ Nie wiem ‒ potrząsnęła głową.
Jej nogi zmiękły, gdy zobaczyła, że blondynka zmierza w jej stronę. Kobieta zatrzymała się niecałe pół metra przed rudą i nerwowo splotła swoje palce. Po chwili rozplątała je i wyciągnęła przed siebie ręce, jakby chciała przytulić swoją starą przyjaciółkę, jednak zmieniła zdanie. Jej ramiona bezwładnie opadły wzdłuż tułowia, a palce znów splotły się ze sobą.
‒ Dlaczego ta oficjalnie? Dlaczego ,,Isabella”? ‒ zapytała cicho. Jej pytanie zagęściło napiętą atmosferę, która pomiędzy nimi panowała ‒ Dlaczego nie ,,Isa”? Dlaczego nie tak, jak wcześniej?
‒ Bo nic nie jest tak, jak wcześniej, Isabello ‒ odpowiedziała spokojnie, patrząc blondynce prosto w oczy. Jej twarz ponownie wydała się rudej pusta.
,,Albo Isabella naprawdę niczego nie czuje, albo ja straciłam dar czytania z jej twarzy”, pomyślała.
‒ Co cię tu sprowadza? ‒ zapytała Florence, próbując rozluźnić atmosferę. Powiedział to niemal beztrosko, mimo że w środku całą się trzęsła. Chciała udawać, że spotkanie ze starą przyjaciółką, która była świadkiem jej cierpienia i załamania nerwowego, w ogóle nie zrobiło na niej wrażenia. Jakby nie żywiła do Isabelli żadnych uczuć. Jakby była przyzwyczajona do tego, że spotyka ludzi, którzy związani byli z jej bolesną przeszłością.
Jakby już dawno zaczęła żyć od nowa.
– Po prostu przyjechałam odpocząć – blondynka wzruszyła drobnymi ramionami – Musiałam zrobić sobie przerwę w nagrywaniu.
– W nagrywaniu? – zdziwiła się Florence.
– Tak, w nagrywaniu. Założyłam nowy zespół, Time Machine. Nie słyszałaś o nas?
– Nie – odszepnęła zdruzgotana. Była pewna, że teraz wszystkie jej emocje były widoczne na jej twarzy.
– Pisali o nas ostatnio w NME Magazine – powiedziała beztrosko.
– Nie czytam gazet – ruda mówiła cicho, bojąc się, że każda próba wypowiedzenia słowa głośniej skończy się odkryciem swoich wszystkich emocji.
,,Nie słyszałaś o nas?”, ,,Pisali o nas”… ,,Nas” – jedno, krótkie słowo, a złamało we Florence wszystkie bariery. Myślała, że Isabella również tylko udaje obojętność wobec swojej starej przyjaciółki, jednak beztroska, z którą wypowiedziała ten jeden wyraz przekonała rudą, że było inaczej. Isabella nie tęskniła za nią. Isabella miała nowy zespół. To z nim czuła teraz więź. ,,My” oznaczało dla niej Time Machine. Nie Florence And The Machine. Nie tak, jak dawniej.
– Mam nadzieję, że dobrze układa wam się w nowym zespole – szepnęła Florence, odgarniając grzywkę z czoła. Chciała wyraźniej widzieć Isabellę, zmianę, która w niej zaszła i jej obojętność.    
– Tak, jest świetnie – odparła z zapałem. Po raz pierwszy, od kiedy rozmawiały, uśmiechnęła się.
– Gra u was ktoś… ktoś ze starej ekipy? – zawahała się, chcąc powiedzieć ,,ktoś od nas”. Zapomniała, że już nie było ,,nas”.
– Tak, Tom i Rusty – skinęła głową, a jej jasne włosy z cienkim paskiem odrostów zafalowały – Dobrze się u nas bawią, bo cały czas komputerowo zmieniają dźwięki fortepianu i harfy. Mają przy tym niezły ubaw.
,,Dobrze się u nas bawią” – kolejna, celnie wbita szpilka w serce Florence. Kobieta oparła się dłonią o ścianę, bojąc się, że zaraz wyląduje na podłodze hotelu. Jak Isabella mogła mówić takie rzeczy? Czy sugerowała, że Tom i Rusty źle czuli się w ich starym zespole? Czy sugerowała, że byli uciśnieni, gdy Florence prosiła ich, by nie przerabiali dźwięków instrumentów, ponieważ nad życie kochała naturalną barwę harfy i fortepianu? 
– Cieszę się, że są zadowoleni – ruda nie była pewna, czy wypowiedziała te słowa, czy tylko bezgłośnie poruszyła swoimi wargami.
– Może usiądziemy gdzieś i tam porozmawiamy? – zaproponowała nagle Isabella – Nie widziałyśmy się w końcu trzy lata – Florence miała wrażenie, jakby głos kobiety lekko zadrżał – Na pewno mamy sobie dużo do opowiedzenia. Nie będziemy chyba cały czas stać na korytarzu.
– Dobry pomysł – odrzekła ruda, nieco pewniejszym głosem – Możemy iść do ogrodu. Daj mi tylko chwilkę, żeby się ogarnąć.
Isabella pokiwała głową, zapewniając, że będzie czekać na jednej z ogrodowych ławek, po czym zniknęła za rogiem korytarza.

***
Florence stała pod prysznicem. Woda zmywała z jej ciała kropelki potu i łzy. Ruda kurczowo trzymała się ściany, bojąc się, że upadnie.
Spotkała Isabellę. Jej Isabellę.
Isabellę, która najwyraźniej się zmieniła. Isabellę, która nie była w pełni starą Isabellą. Jedynie pojedyncze ruchy blondynki przypominały Florence, że to ta sama kobieta, z którą nagrywała swoje pierwsze piosenki. To, jak splatała palce, jak zerkała na rudą, jak lekko się uśmiechała… Ruda wiedziała, że bez problemu mogłaby sobie wyobrazić, że spotyka, rozmawia i widzi dawną Isabellę.
Tylko że Florence nie była pewna, czy chce spotkać starą Isabellę. Może lepiej byłoby, gdyby w ogóle zapomniały o tym co działo się trzy lata temu i zaczęły przyjaźń od nowa? Może to pomogłoby poradzić sobie rudej z przeszłością?
A może właśnie powrót do tych wydarzeń mógłby ją wyleczyć? Florence nie była już pewna. Nie była pewna, czy lepiej rozmawiać o teraźniejszości, czy o przeszłości. Nie była nawet pewna, czy powinna cieszyć się ze spotkania z Isabellą, czy nie. Nie była pewna niczego.
Oprócz jednej rzeczy. Oprócz tego, że cierpiała. Wiedziała to, czuła to. I nie było to tylko nieustanne kłucie w sercu, jakie odczuwała niemal codziennie. To dotyczyło całej jej duszy, i tak nadszarpniętej przez wspomnienie bolesnych wydarzeń. Florence czuła, jakby rozdzierano ją na strzępy. Pamiętała, że miała już kiedyś podobne wrażenie – owe trzy lata temu, gdy przeżywała najgorszy okres w swoim życiu.
,,Florence stała za kulisami, nerwowo stukając paznokciami w metalową konstrukcję sceny. Widziała tłum ludzi w wiankach i brokacie, a jej krwawiące serce wyrywało się do nich. Chciała móc ich kochać tak, jak wcześniej. Wiedziała jednak, że to niemożliwe. Nie mogła ich kochać, nie kochając samej siebie.
– Flo – Isabella delikatnie dotknęła jej ramienia, a ruda podskoczyła, zaskoczona – Wszystko w porządku?
– Nie – szepnęła.
– Flo… proszę cię… Przestań o nim myśleć – jej głos był błagalny.
– Isa, tu nie chodzi o niego – pokręciła głową.
– Więc o kogo? Przez kogo cię tracę?
– Nigdy mnie nie stracisz.
Ruda odwróciła się z zamiarem wyjścia na scenę. Właśnie wtedy Isabella dostrzegła dziurę w zwiewnej sukience kobiety.
– Florence, twoja sukienka… Jest podarta.
– Tak, jak całą moja dusza – odpowiedziała poważnie.”
Wtedy poskładać duszę pomogła jej Isabella, plącząc przy tym cały jej rozum. Jednak co miała zrobić teraz, gdy to przez blondynkę cierpiała jej dusza?
Florence wyszła spod prysznica, szybko się wytarła i ponownie ubrała długą sukienkę. Spojrzała na siebie w lustrze. Widziała zmarszczki, która pojawiły się na jej twarzy przez ostatnie trzy lata. Widziała ból, spowodowany rozdartą duszą i, od dawna już, krwawiącym sercem.
Wiedziała, że nie jest gotowa na rozmowę z Isabellą. Wiedziała też, że musi ją przeprowadzić. Byłą bardzo ryzykowna, tak, jak cały wyjazd do Meksyku. Ale, tak jak wyjazd, mogła jej pomóc.
Szybko przeszła do sypialni i wyjęła z walizki butelkę z brandy. Szybko wypiła kilka drobnych łyków i potrząsnęła swoimi rudymi włosami. Pamiętała, że trzy lata temu piłą przed każdą ważną rozmową.
Odłożyła butelkę do walizki, po czym wzięła głęboki wdech i wyszła z pokoju. 


****** 
Hej, kochani! 
Tak, jak obiecałam, publikuję kolejny rozdział kręgu ,,What Kind Of Man". Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. 
Każdego, kto wpadnie choć na chwilkę na mojego bloga, proszę o pozostawienie po sobie śladu w postaci komentarza ;) 
Ostatni rozdział kręgu zostanie opublikowany w sobotę. 
Johanna Malfoy 

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz