,,To let me dangle at cruel angle
Oh, my feet don’t touch the floor”
‒
Isabella.
Szept Florence poniósł się po korytarzu,
odbijając od białych ścian. Blondynka wciąż wpatrywała się w kobietę, z tym
samym, pustym wyrazem. Nie wyrażała żadnych emocji ani nie mówiła. To wszystko
sprawiało, że ruda wciąż nie miała czym oddychać. Bała się, że gdy weźmie
wdech, Isabella ‒ stojąca na korytarzu niczym Statua Wolności ‒ rozpłynie się i
okaże się, że była ona tylko i wyłącznie halucynacją.
‒ Florence ‒ jej drobne wargi ułożyły
się w tak dawno niewypowiedziane imię. Dopiero, gdy opuściło ono jej usta, ruda
miała siłę, by wziąć kolejny wdech, który palił ją w płuca.
‒ Isabella ‒ wyszeptała ponownie ‒
Jesteś prawdziwa? ‒ zapytała, robiąc drobny krok w jej stronę.
‒ Tak. Dlaczego miałabym nie być
prawdziwa? ‒ dopiero teraz wyraz jej twarzy się zmienił. Wyrażał zdziwienia
słowami Florence.
‒ Nie wiem ‒ potrząsnęła głową.
Jej nogi zmiękły, gdy zobaczyła, że
blondynka zmierza w jej stronę. Kobieta zatrzymała się niecałe pół metra przed
rudą i nerwowo splotła swoje palce. Po chwili rozplątała je i wyciągnęła przed
siebie ręce, jakby chciała przytulić swoją starą przyjaciółkę, jednak zmieniła
zdanie. Jej ramiona bezwładnie opadły wzdłuż tułowia, a palce znów splotły się
ze sobą.
‒ Dlaczego ta oficjalnie? Dlaczego
,,Isabella”? ‒ zapytała cicho. Jej pytanie zagęściło napiętą atmosferę, która
pomiędzy nimi panowała ‒ Dlaczego nie ,,Isa”? Dlaczego nie tak, jak wcześniej?
‒ Bo nic nie jest tak, jak wcześniej,
Isabello ‒ odpowiedziała spokojnie, patrząc blondynce prosto w oczy. Jej twarz
ponownie wydała się rudej pusta.
,,Albo Isabella naprawdę niczego nie
czuje, albo ja straciłam dar czytania z jej twarzy”, pomyślała.
‒ Co cię tu sprowadza? ‒ zapytała
Florence, próbując rozluźnić atmosferę. Powiedział to niemal beztrosko, mimo że
w środku całą się trzęsła. Chciała udawać, że spotkanie ze starą przyjaciółką,
która była świadkiem jej cierpienia i załamania nerwowego, w ogóle nie zrobiło
na niej wrażenia. Jakby nie żywiła do Isabelli żadnych uczuć. Jakby była
przyzwyczajona do tego, że spotyka ludzi, którzy związani byli z jej bolesną
przeszłością.
Jakby już dawno zaczęła żyć od nowa.
– Po prostu przyjechałam odpocząć –
blondynka wzruszyła drobnymi ramionami – Musiałam zrobić sobie przerwę w
nagrywaniu.
– W nagrywaniu? – zdziwiła się Florence.
– Tak, w nagrywaniu. Założyłam nowy
zespół, Time Machine. Nie słyszałaś o nas?
– Nie – odszepnęła zdruzgotana. Była
pewna, że teraz wszystkie jej emocje były widoczne na jej twarzy.
– Pisali o nas ostatnio w NME Magazine –
powiedziała beztrosko.
– Nie czytam gazet – ruda mówiła cicho,
bojąc się, że każda próba wypowiedzenia słowa głośniej skończy się odkryciem
swoich wszystkich emocji.
,,Nie słyszałaś o nas?”, ,,Pisali o
nas”… ,,Nas” – jedno, krótkie słowo, a złamało we Florence wszystkie bariery.
Myślała, że Isabella również tylko udaje obojętność wobec swojej starej
przyjaciółki, jednak beztroska, z którą wypowiedziała ten jeden wyraz
przekonała rudą, że było inaczej. Isabella nie tęskniła za nią. Isabella miała
nowy zespół. To z nim czuła teraz więź. ,,My” oznaczało dla niej Time Machine.
Nie Florence And The Machine. Nie tak, jak dawniej.
– Mam nadzieję, że dobrze układa wam się
w nowym zespole – szepnęła Florence, odgarniając grzywkę z czoła. Chciała
wyraźniej widzieć Isabellę, zmianę, która w niej zaszła i jej obojętność.
– Tak, jest świetnie – odparła z
zapałem. Po raz pierwszy, od kiedy rozmawiały, uśmiechnęła się.
– Gra u was ktoś… ktoś ze starej ekipy? –
zawahała się, chcąc powiedzieć ,,ktoś od nas”. Zapomniała, że już nie było
,,nas”.
– Tak, Tom i Rusty – skinęła głową, a
jej jasne włosy z cienkim paskiem odrostów zafalowały – Dobrze się u nas bawią,
bo cały czas komputerowo zmieniają dźwięki fortepianu i harfy. Mają przy tym
niezły ubaw.
,,Dobrze się u nas bawią” – kolejna,
celnie wbita szpilka w serce Florence. Kobieta oparła się dłonią o ścianę,
bojąc się, że zaraz wyląduje na podłodze hotelu. Jak Isabella mogła mówić takie
rzeczy? Czy sugerowała, że Tom i Rusty źle czuli się w ich starym zespole? Czy
sugerowała, że byli uciśnieni, gdy Florence prosiła ich, by nie przerabiali
dźwięków instrumentów, ponieważ nad życie kochała naturalną barwę harfy i
fortepianu?
– Cieszę się, że są zadowoleni – ruda
nie była pewna, czy wypowiedziała te słowa, czy tylko bezgłośnie poruszyła
swoimi wargami.
– Może usiądziemy gdzieś i tam
porozmawiamy? – zaproponowała nagle Isabella – Nie widziałyśmy się w końcu trzy
lata – Florence miała wrażenie, jakby głos kobiety lekko zadrżał – Na pewno
mamy sobie dużo do opowiedzenia. Nie będziemy chyba cały czas stać na
korytarzu.
– Dobry pomysł – odrzekła ruda, nieco
pewniejszym głosem – Możemy iść do ogrodu. Daj mi tylko chwilkę, żeby się
ogarnąć.
Isabella pokiwała głową, zapewniając, że
będzie czekać na jednej z ogrodowych ławek, po czym zniknęła za rogiem
korytarza.
***
Florence stała pod prysznicem. Woda
zmywała z jej ciała kropelki potu i łzy. Ruda kurczowo trzymała się ściany,
bojąc się, że upadnie.
Spotkała Isabellę. Jej Isabellę.
Isabellę, która najwyraźniej się
zmieniła. Isabellę, która nie była w pełni starą Isabellą. Jedynie pojedyncze
ruchy blondynki przypominały Florence, że to ta sama kobieta, z którą nagrywała
swoje pierwsze piosenki. To, jak splatała palce, jak zerkała na rudą, jak lekko
się uśmiechała… Ruda wiedziała, że bez problemu mogłaby sobie wyobrazić, że
spotyka, rozmawia i widzi dawną Isabellę.
Tylko że Florence nie była pewna, czy
chce spotkać starą Isabellę. Może lepiej byłoby, gdyby w ogóle zapomniały o tym
co działo się trzy lata temu i zaczęły przyjaźń od nowa? Może to pomogłoby
poradzić sobie rudej z przeszłością?
A może właśnie powrót do tych wydarzeń
mógłby ją wyleczyć? Florence nie była już pewna. Nie była pewna, czy lepiej
rozmawiać o teraźniejszości, czy o przeszłości. Nie była nawet pewna, czy
powinna cieszyć się ze spotkania z Isabellą, czy nie. Nie była pewna niczego.
Oprócz jednej rzeczy. Oprócz tego, że
cierpiała. Wiedziała to, czuła to. I nie było to tylko nieustanne kłucie w sercu,
jakie odczuwała niemal codziennie. To dotyczyło całej jej duszy, i tak nadszarpniętej przez wspomnienie bolesnych wydarzeń. Florence
czuła, jakby rozdzierano ją na strzępy. Pamiętała, że miała już kiedyś podobne
wrażenie – owe trzy lata temu, gdy przeżywała najgorszy okres w swoim życiu.
,,Florence
stała za kulisami, nerwowo stukając paznokciami w metalową konstrukcję sceny.
Widziała tłum ludzi w wiankach i brokacie, a jej krwawiące serce wyrywało się
do nich. Chciała móc ich kochać tak, jak wcześniej. Wiedziała jednak, że to
niemożliwe. Nie mogła ich kochać, nie kochając samej siebie.
–
Flo – Isabella delikatnie dotknęła jej ramienia, a ruda podskoczyła, zaskoczona
– Wszystko w porządku?
–
Nie – szepnęła.
–
Flo… proszę cię… Przestań o nim myśleć – jej głos był błagalny.
–
Isa, tu nie chodzi o niego – pokręciła głową.
–
Więc o kogo? Przez kogo cię tracę?
–
Nigdy mnie nie stracisz.
Ruda
odwróciła się z zamiarem wyjścia na scenę. Właśnie wtedy Isabella dostrzegła
dziurę w zwiewnej sukience kobiety.
–
Florence, twoja sukienka… Jest podarta.
–
Tak, jak całą moja dusza – odpowiedziała poważnie.”
Wtedy poskładać duszę pomogła jej
Isabella, plącząc przy tym cały jej rozum. Jednak co miała zrobić teraz, gdy to
przez blondynkę cierpiała jej dusza?
Florence wyszła spod prysznica, szybko
się wytarła i ponownie ubrała długą sukienkę. Spojrzała na siebie w lustrze.
Widziała zmarszczki, która pojawiły się na jej twarzy przez ostatnie trzy lata.
Widziała ból, spowodowany rozdartą duszą i, od dawna już, krwawiącym sercem.
Wiedziała, że nie jest gotowa na rozmowę
z Isabellą. Wiedziała też, że musi ją przeprowadzić. Byłą bardzo ryzykowna,
tak, jak cały wyjazd do Meksyku. Ale, tak jak wyjazd, mogła jej pomóc.
Szybko przeszła do sypialni i wyjęła z
walizki butelkę z brandy. Szybko wypiła kilka drobnych łyków i potrząsnęła
swoimi rudymi włosami. Pamiętała, że trzy lata temu piłą przed każdą ważną
rozmową.
Odłożyła butelkę do walizki, po czym wzięła
głęboki wdech i wyszła z pokoju.
******
Hej, kochani!
Tak, jak obiecałam, publikuję kolejny rozdział kręgu ,,What Kind Of Man". Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
Każdego, kto wpadnie choć na chwilkę na mojego bloga, proszę o pozostawienie po sobie śladu w postaci komentarza ;)
Ostatni rozdział kręgu zostanie opublikowany w sobotę.
Johanna Malfoy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz