wtorek, 18 października 2016

Bez twojej miłości

,,Without your love I’ll be so long and lost”

‒ Flo ‒ mruknęła Isabella w przerwie pomiędzy pocałunkami. ‒ Flo…
Ruda przycisnęła ją do siebie mocno, tak mocno, że kobieta bez problemu mogła poczuć dreszcze, które przebiegały przez ciało wokalistki. Florence wplotła palce w jasne włosy Isabelli i z zapamiętaniem pieściła jej usta swoimi wargami, a z jej gardła co jakiś czas wyrywały się jęki rozkoszy. Blondynka miała wrażenie, jakby w jej przyjaciółce pękły jakieś bariery i teraz jej pragnienia wylewały się gwałtownymi falami z wnętrza jej ciała. Każdy, nawet najmniejszy ruch rudej przepełniony był miłością i szczerością. Isabella była pewna, że Florence całuje ją dlatego, że pragnie tego z całych swoich sił. I z pewnością  było to to pragnienie tłamszone w niej od dłuższego czasu.  
Dlaczego jednak robiła to dopiero teraz? Po tylu latach rozłąki i tylu wylanych w Meksyku łzach? Po tych wszystkich oziębłych ,,Isabellach” i tajemnicach?
‒ Dlaczego? ‒ wyszeptała, odrywając swoje usta od płonących pożądaniem warg kobiety. ‒ Dlaczego, Flo? Dlaczego teraz?
‒ Kocham cię ‒ odpowiedziała tylko zdławionym głosem. W jej oczach lśniły łzy. ‒ Kochałam cię przez cały ten czas.
‒ Więc dlaczego teraz, Flo? ‒ ponowiła pytanie. Jej głos złamał się. Nie mogła myśleć o niczym innym, jak o słowach, które przed chwilą wypowiedziała ruda.
,,K o c h a  m n i e.”
‒ Ja po prostu… ‒ wzięła głęboki wdech, zjeżdżając dłońmi na kark blondynki i mocniej ją do siebie przyciągając. ‒ Ja po prostu nienawidziłam samej siebie.

***
‒ To wcale nie było tak, jak sobie wyobrażaliśmy ‒ szepnęła Isabella do swojego telefonu.
‒ Jak to? Przecież wszystko pasowało. Załamanie po rozstaniu z Jasonem, alienacja…
‒ Ale nie pasowało jej zachowanie podczas dzisiejszego spotkania z Dallowayem ‒ przerwała mężczyźnie zniecierpliwionym tonem. ‒ Dzisiaj wszystko mi wyjaśniła. Już rozumiem.
‒ Co rozumiesz?
‒ Dlaczego uciekła. Dlaczego nie było jej przez te trzy lata. I dlaczego spotkanie z Jasonem było jej tak niezbędne do wynurzenie się spod powierzchni. Ona po prostu… 
Drzwi do hotelowego pokoju Isabelli cicho się otwarły i w progu stanęła Florence. Ruda była owinięta jedynie jasnym ręcznikiem, sięgającym jej do połowy uda, a jej włosy były mokre. Na jej całym ciele lśniły drobne kropelki wody.
‒ Muszę już kończyć ‒ rzuciła szybko blondynka do telefonu, po czym odrzuciła urządzenie w bok. Usłyszała dźwięk zderzającego się plastiku z szafką nocną, jednak nie zwracała na niego uwagi. Mogła myśleć tylko o tym, jak cudownie wyglądała kobieta zbliżająca się do niej powoli.
‒ Kto do siebie dzwonił? ‒ zapytała Flo, siadając na skraju łóżka.
‒ Nikt ważny. ‒ Potrząsnęła głową.
‒ Na pewno? ‒ Przyjrzała jej się uważnie.
‒ Na pewno.
Blondynka przysunęła się do kobiety, a ich kolana zetknęły się z sobą.
‒ Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałaś? ‒ zapytała cicho, zmieniając temat.
‒ Kiedy uświadomiłam sobie, że to ciebie, a nie Jasona kochałam przez cały ten czas, czułam się, jakby ktoś mnie sparaliżował. Dalloway wciąż powtarzał, że jestem do niczego i powinnam się zmienić, bo nikt mnie nie zechce. Nie mogłam pozwolić, byś ty, tak wspaniała i cudowna osoba, musiała żyć ze mną. ‒ Ostatnie słowo wypowiedziała z goryczą. ‒ Tego dnia, gdy wyszłam z łazienki, a ty siedziałaś na łóżku z butelką wina i chciałaś mi coś powiedzieć, uświadomiłam sobie, że też mnie kochasz. Nie mogłam pozwolić na to, byśmy były razem. Zbyt mocno cię kochałam, Isabello. Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, byś nie dowiedziała się, że odwzajemniam twoje uczucie. Jednak uświadomiłam sobie, że nie mogę nawet z tobą przebywać. Pragnienie wyznania ci całej prawdy, dotknięcia cię, pocałowania, było zbyt palące. Wiedziałam, że pozostało mi już tylko wyjechanie. Zrobiłam to wszystko tylko dlatego, że chciałam cię chronić, Iso. Chronić przede mną samą ‒ wyznała cicho ruda. – Dlatego nie mogłam powiedzieć ci wcześniej. Dopiero gdy dziś rano uświadomiłam sobie, jak wielkim dupkiem jest Jason i jak bardzo to on, nie ja, potrzebuje się zmienić. Wtedy dotarło do mnie, że być może jest szansa, byśmy były razem. ‒ Lekko się uśmiechnęła. – Chciałam trochę poukładać to sobie w głowie, by przedstawić ci jakąś gotową przemowę, ale… co było dalej, już sama dobrze wiesz.
‒ Wiem ‒ zgodziła się Isa, kładąc swoją dłoń na jej ręce. ‒ Nadal nie mogę uwierzyć, jak okrutny był dla ciebie Jason. Myśleliśmy, że po prostu jesteś załamana po rozstaniu z nim, a ty… nie akceptowałaś samej siebie, nienawidziłaś samej siebie. Przez niego. To tysiąc razy gorsze.
‒ Myśleliśmy? ‒ Florence spojrzała blondynce prosto w oczy.
‒ Cały zespół ‒ skonkretyzowała. ‒ Bardzo długo spotykaliśmy się razem i próbowaliśmy wymyślić jakiś plan, żeby cię ocalić i sprowadzić do nas. Brakowało nam cię.
‒ A mimo to założyliście Time Machine. ‒ W jej słowach dało się słyszeć nutę wyrzutu. ‒ Tak, jakbyście jednak o mnie zapomnieli.
‒ Nigdy o tobie nie zapomnieliśmy. ‒ Kobieta wyciągnęła przed siebie ręce i przygarnęła Florence do swojej piersi. ‒ Nawet nazwa naszego zespołu nawiązywała do czasów, gdy z nami byłaś. Mieliśmy nadzieję, że dzięki temu, że powrócimy do grania, wspomnienia związane z tobą będą żywsze. Że to będzie nasz mały wehikuł czasu. A gdy zaczęły o nas pisać gazety, liczyliśmy na to, że przeczytasz o nas artykuł i zapragniesz wrócić.
‒ Pudło. Nie czytałam gazet. ‒ Roześmiała się.
‒ Co ty w ogóle wtedy robiłaś? ‒ Blondynka ukryła twarz we włosach kobiety.
‒ Upijałam się. Wydawałam pieniądze. Zażywałam tabletki nasenne. Myślałam o tobie. ‒ Zadarła głowę, bo spojrzeć na nią. ‒ Codziennie. Nie było dnia, kiedy twój obraz nie pojawiłby się w mojej głowie.
Isa nie odpowiedziała, tylko nachyliła się nad nią i pocałowała ją, wolno, głęboko, czule. Językiem rozchyliła wargi Flo i poczuła, jak ruda odwzajemnia pocałunek. Niesiona falą pożądania, przeniosła swoje dłonie na węzeł, który utrzymywał ręcznik na ciele wokalistki. Najpierw delikatnie dotknęła jej bladej skóry ponad linią prowizorycznego ubrania, a potem, zdecydowanym ruchem, zerwała z kobiety materiał.
‒ Isa ‒ szepnęła Florence, przyciskając kobietę do swojej nagiej piersi. ‒ Isa. Kocham cię.
‒ Ja też cię kocham, Flo.
‒ Kocham cię.
‒ Kocham cię.
Te dwa słowa rozpalały ich usta bardziej niż jakikolwiek pocałunek. Czuły, że mogłyby wypowiadać je do końca świata.
K o c h a ł y  s i ę.
W końcu mogły przyznać się do tego przed sobą. Kochały się bardziej niż ktokolwiek inny na świecie i były tego zupełnie pewne. Wiedziały, że nie wyjaśniły sobie jeszcze wielu spraw i była przed nimi długa droga, ale to nie to się dla nich liczyło.
Liczyło się, że się kochały.
‒ Nie wiem, co bym zrobiła bez twojej miłości ‒ szepnęła ruda, zanim wygięła się w łuk, pozwalając, by oczy Isabelli w pełni objęły jej nagą postać.
‒ Ja też nie wiem ‒ wymruczała w skórę pomiędzy jej piersiami.
‒ Kocham cię.
‒ Kocham cię. 





 ******
Hej, kochani! 
Chyba znów się trochę spóźniłam... ale musicie mi wybaczyć, naprawdę. Drugi rozdział tego kręgu pod koniec tygodnia :* 
J. M. xxx

1 komentarz:

  1. jak widzę brak komentarzy, to mnie ściska, ale przeczytam dopiero jak skończysz, co sama wiesz, więc komentarz piszę Ci do statystyki.
    btw Carol była piękna
    me/J.

    OdpowiedzUsuń